Za wegetarianami
Wyczytałam ostatnio artykuł, traktujący o wzroście cen kurczaków na rynku. Autorka opisała szczegółowo cały proces produkcji drobiu – od jajeczka, kurczaczka, który w momencie skupu i rozpoczęcia produkcji przestaje być kurczęciem, a zaczyna być brojlerem. Nawet nie drobiem, tylko brojlerem. Brojler (określenie jest nazwą rasy kurczęcia, ale autorka używała go jakby termin określał ilość kurcząt na kilogram mięsa…) nie rośnie odpowiednio szybko na naturalnej paszy, więc jest tuczony na specjalistycznych pożywkach. Jest tani i ekonomiczny, dlatego jest kurczakiem produkowanym masowo. Produkowanym. nie hodowanym. Artykuł cały w wydźwięku ekonomicznym, przeraził mnie nieco. Wspomniano o producentach (w żadnym razie nie o hodowcach), którzy na metrze kwadratowym klatki potrafią wyprodukować 40 kg mięsa 7 razy do roku, ponieważ wzrost brojlera trwa 40 dni. w 40 dniu produkcji brojler staje się kupą mięsa, która kosztuje 8 zł za kg, z głową i wnętrznościami odpowiednio mniej. I wiecie co? Nie chcę jeść mięsa.
Posted on 24 listopada 2012, in Wege and tagged ekonomia, produkcja drobiu, produkcja mięsa, wegetarianie, Wegetarianizm, wzrost cen drobiu. Bookmark the permalink. 2 Komentarze.
Dokładnie tak – gratuluję wrażliwości. Bo wrażliwych ludzi musi to obchodzić. Jedzenie mięsa w naszym społeczeństwie nie jest koniecznością, jest nawykiem ze strony konsumentów i biznesem ze strony producentów. NIe ma szacunku dla zwierzęcia, które wiedzie okropny, krótki, nienaturalny żywot, a potem zostaje zabite. I zamienia się w „smacznego kurczaczka”. Przestała Pani jeść mięso? Pozdrawiam.
Oczywiście , wszystko bierze się stąd, że na talerzu widzimy tylko smakowity kotlecik, na kanapce plasterek szynki, który jest tak samo bezosobowy jak listek sałaty czy kromka chleba. Myślę, że całkiem inaczej podchodzilibyśmy do zwierząt, gdybyśmy mieli własnoręcznie je zabijać – wówczas, nawet jedząc mięso, mamy szacunek dla życia i dla stworzenia. A tak? Nie obchodzi nas to, nie widzimy żywego stworzenia, tylko hamburgera.
A ja? Nie będę ukrywać, że ciężko zmienić nawyki, zwłaszcza, jeśli nie żyje się samemu. Ale ograniczyłam znacząco jego ilość, i wciąż wprowadzam do swojej diety innowacje, licząc na to, że kiedyś uda mi się całkowicie zrezygnować z mięsa 🙂